wtorek, 9 września 2014

Rozdział 4

Przez kolejny tydzień, oprócz kłótni z Sandrą nic się nie działo. Najlepiej rozmawiało jej się z Sylwią, niebieskooką rudą, i mogły już nazwać się dobrymi koleżankami. W poniedziałek zauważyła, że coś jest nie tak z jej koleżanką.
- Lisia, co się dzieje? - spytała na ostatniej lekcji tego dnia.
- Nic...
- No przecież widzę!
- Możemy o tym porozmawiać poza szkołą?
- Okej, mam wolną chatę jakieś 2-3 godziny po szkole, możesz wpaść.
- Dobra...
Przez całą lekcje matematyki nie mogła się skupić. Co się stało Sylwii? Po dzwonku podeszła do koleżanki. Razem wyszły ze szkoły, a Magda naciskała na Sylwię by ta jej coś powiedziała, ale usłyszała tylko :
- Nie, bo jeszcze ktoś usłyszy.
Gdy doszły do domu Wlazłej, Magda rzuciła plecak w kąt i nalała sobie oraz koleżance wody.
- To teraz mów! - szybko zaczęła blondynka.
- Bo... ja... jestem w ciąży - ukryła twarz w dłoniach Ruda.
- Ale jak to?
- NORMALNIE!
- Ciii... nie krzycz.
- Jak mam nie krzyczeć?! Co ja mam niby zrobić?
- Twoi rodzice wiedzą?
- Nie... i nie zamierzam im powiedzieć.
- Ale przecież zauważą?
- Jak usunę to nie zauważą?
- Zwariowałaś?!
- Zrozum ja mam 17 lat i całe życie przed sobą!
- A twoje dziecko nawet 1 nie ma i też całe życie przed sobą!
- Pomożesz mi czy kazania będziesz prawić?!
- W czym mam ci niby pomóc?
- Znalazłam w necie tabletki wczesnoporonne...
- Powaliło cię?!
- Nie! Jak nie masz mi zamiaru pomóc ich kupić to powiedz!
- Nie mam zamiaru!
- To chociaż nikomu nie mów!
- Nie powiem...
- Dziękuję i żegnam!
Sylwia minęła się w drzwiach z Mariuszem, a Magda siedziała i wpatrywała się w ścianę.
- Co jest?
- Eeee... nic trochę się pokłóciłam z Rudą, ale to się chyba zdarza? - skłamała, ale w sumie nie do końca.
- No zdarza się, zdarza. Jak w szkole?
- Okej, dostałam 5 z wf-u.
- Co tak słabo?
- PFFFF... Bo to z kosza!
- Ahaaaa...
Reszta dnia minęła jej na obróbce fotografii z treningów Skry i myślenia jakby tu powstrzymać Sylwię. Do głowy przyszło jej tylko powiedzenie o tym komuś z nauczycieli lub dorosłych, ale przecież obiecała trzymać dziób na kłódkę. To była bardzo zła decyzja. Już w szkole Sylwia, Fabian, Dawid (chłopak siedzący w ławce za nią z Fabianem) oraz Zosia zachowywali się bardzo dziwnie. Jakoś na przerwie po 5 lekcji wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko. Karetka, Sylwia, jakieś pudełko po tabletkach, które wzięła Ruda, płacząca Zosia, chłopacy z poczuciem winy wymalowanym na twarzy oraz ich wychowawczyni, która uznała, że na najbliższym spotkaniu z rodzicami wszyscy uczniowie mają się pojawić. "Świetnie" pomyślała Magda, bo spotkanie było już w tą środę.
- Fabian, Dawid czy to były tabletki wczesnoporonne? - spytała zamieszanych w sprawę.
- No... tak...
- Jesteście nienormalni?! Przecież ona może umrzeć!
- Ale... my nie wiedzieliśmy...
- IDIOCI! Na pudełku wyraźnie jest napisane, że wzięcie dwóch jest bardzo niebezpieczne, a ona wzięła pięć!
- Ale...
- Skończ z tym "ale"! Człowieku!
- Nie drzyj się na nas!
- Trzeba było myśleć to bym się nie darła! Jesteście naprawdę GŁUPI! Jak jej się coś stanie?!
Już nie odpowiadali tylko wpatrywali się w ziemię. Sylwia miała dużo szczęścia. A spotkanie zbliżało się bardzo szybko. Echo tego wydarzenia nie milkło ani w szkole ani w domach uczniów 2A. Nim się spostrzegli wychowawczyni kazała im wejść do klasy. Wlepione w nich oczy wszystkich rodziców nie dawały Magdzie spokoju. Przecież mogła wszystkiemu zapobiec.
- Wasi rodzice już wszystko wiedzą, wy zapewne też, więc proszę o wystąpienie Zosi, Dawida, Fabiana oraz wszystkich osób, które wiedziały o wszystkim przed zdarzeniem - zaczęła ich wychowawczyni.
Magdzie zrobiło się gorąco, ale wystąpiła przed szereg. Ona i Kasia? Nieśmiała, ale zawsze dbająca o dobro innych dziewczyna? Nie spodziewałaby się od niej "pomocy" dla Sylwii, ale, że nikomu nie powiedziała? Tak, niech wszyscy się w nas wpatrują jak ciele w malowane wrota - pomyślała blondynka.
- Magda? Kasia?! - zdziwiła się wychowawczyni.
- Nie, święty turecki - "Magda, nie powinnaś tego mówić!" skarciła się w myślach.
- Czemu nie wybiłyście Sylwii z głowy tego pomysłu? - puściła jej słowa mimo uszu nauczycielka.
- A myśli pani, że nie próbowałyśmy? - spytała Kasia rozdrażniona.
- To jak nie chciała was słuchać, trzeba było powiedzieć o tym komukolwiek dorosłemu.
- Niech pani może też to powie innym, bardziej zamieszanym w sprawę? Obiecałam Sylwii, że nikomu nie powiem, ale, że jej nie "pomogę" - powiedziała zirytowana Magda.
- A nie pomyślałaś, że może zrobić coś głupiego?
- A co ja Wróżbita Maciej? Wiem tylko, że dzisiaj w nocy będzie ciemno. Nic poza tym - oczywiście tego też nie powinna mówić, ale nie umiała się powstrzymać.
- Dobrze, w takim razie proszę całą klasę o wyjście z sali - westchnęła biolożka.
Magda, gdy wychodziła napotkała karcący wzrok ojca mówiący "porozmawiamy w domu". Nie obawiała się. Jej ojciec nigdy nie był zbyt ostry. Jak już to uparty. Jak ona.
- Boże jaka beka! Ale jej powiedziałaś! Szacun! - słyszała od kolegów i koleżanek.
Spotkanie się skończyło i wszyscy rodzice wychodzili z sali. Mariusz szedł gdzieś na końcu.
---------------------------------------------------------
Dwa komy były, więc łapcie 4 rozdział ;) Tym razem dłuższy ;D Jak się podoba? :) Zapraszam do komowania i pozdrawiam :*
3 komy = 5 rozdział :))))

3 komentarze:

  1. Czy ta dziewczyna jest normalna? Przeciez to dziecko nie bylo niczemu winne.. ;x

    OdpowiedzUsuń
  2. głupi pomysły jej dziewczyny;( czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. jejuuuu po co ona to roooobiła ?
    Dziecko niczemu nie było winne, a o chciała je zabić co i zreszta zrobiła :(
    Ciekawa jaka bedzie ich rozmowa z Mariuszem?
    Czekam na nexta oby ja najszybciej ! ;)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń