Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
1. Jakie jest twoje hobby?
- Siatkówka, siatkówka, siatkówka :D A poza tym jestem absolwentką I stopnia szkoły muzycznej, więc muzyka również :)
2. Jakie jest twoje ulubione motto?
- "Nigdy nie pozwól, aby ktokolwiek zniszczył twoje marzenia" oraz "Mogę zaakceptować swoją porażkę, ale nie zaakceptuję tego, że nie spróbowałem".
3. Kto jest twoim autorytetem?
- Agata Mróz-Olszewska :)
4. Co najbardziej poprawia ci humor?
- Uśmiech moich bliskich i przyjaciół, komentarze moich czytelników i oczywiście... siatkówka! :D
5. Którego sportowca podziwiasz najbardziej i dlaczego?
- Podziwiam wszystkich sportowców za to, że wytrwali w trudnej drodze do swojego celu :)
6. Który komentator sportowy jest twoim ulubionym?
- Chyba pan Irek Mazur :)
7. Jaka jest twoja ulubiona książka?
- "Harry Potter'' ;)
8. Jak tatuaż to jaki?
- Napis "volleyball" na karku pod linią włosów oraz znak nieskończoności z napisem love na wewnętrznej stronie nadgarstka :)
9. Czy jest coś, co zmieniłabyś w swoim wyglądzie?
- Zależy co zaliczamy do wyglądu, ale powiem : chciałabym być wyższa, ważyć jakieś 4-5 kilo mniej (ale bez tego by się obeszło :D) i mieć trochę mniejszy nos :D
10. Jaka jest twoja największa wada?
- Trudne pytanie... Chyba lenistwo :P
11. Interesujesz się innym sportem niż siatkówka?
Tak, bardzo lubię skoki narciarskie oraz piłkę ręczną :) Ale często oglądam również inne sporty - te, które lecą w telewizji :D
Ja na razie nikogo nie nominuję, bo robiłam to jakiś czas temu i nie wiem kogo, ale dzisiaj i jutro przejrzę blogi, które czytam i zrobię edit :) JESZCZE RAZ BARDZO DZIĘKUJĘ ZA NOMINACJĘ! :D
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Dziewczyny nooooooooo! A nie może być ktoś inny kapitanem? - jęknęła Magda.
- Otóż... Nie - wyszczerzyła się Dżej.
- Jak będzie kartka to wasza wina!
- Dobra, biorę za to odpowiedzialność, ale nie marudź! Lepiej ty niż wiadomo kto - rzuciła jej karcące spojrzenie Zosia. - Gdybym nie była libero to ja bym była!
- Osia, Osia, Osia Zosia. Taka, taka skromna - zanuciła Rozi.
- Taka, taka sexi bomba! - wystawiła jej język libero.
- Tssssssssss... - zmierzyła Zosię Mela.
- Co tak syczysz? W węża się zamieniasz? - rzuciła niby niewinnie Lena.
- Ze żmii w węża? Zmiany na lepsze się szykują, no no - uśmiechnęła się z wyzwaniem w oczach Magda, a druga atakująca aż prychnęła z oburzenia. - Jednak w kota? Okej, zaakceptujemy każdą zmianę, bo gorzej już być nie może!
- Emmmmm.. Emmmmm... - Mela myślała co odpowiedzieć, ale kiedy to się jej nie udało, odwróciła się na pięcie i wyszła.
- Kochacie się bardzo, prawda? - zaśmiała się Lilka.
- Magda nie odpowiada na pytania dotyczące jej życia prywatnego - zaczęła się śmiać Zośka.
- Dziewczyny co wy tu jeszcze robicie? Bo chłopcy właśnie zaczęli trening - podszedł do nich Falasca.
- Migi proszę, zaraz pójdziemy, ale nie chcemy spotkania w szatni ze wściekłą kobrą... anakondą... czy jak tam wolisz - wyszczerzyła się Magda.
- No dobra... ale za chwilę idziecie, bo mi rozpraszacie zawodników.
- Bez przesady - machnęła ręką atakująca, ale równocześnie puściła oczko do przebiegającego obok Kacpra.
- Dziewczyny, co wy tu jeszcze robicie? - wszedł trener Sawicki.
- Boimy się wściekłej kobry - wzruszyła ramionami blondynka.
- Magda, co ty znowu gadasz?
- Jak trener nie chce mi wierzyć to niech idzie do szatni i zobaczy wściekłą kobrę, która uciekła z zoo. Nazywa się Melita.
- Magda psujesz nastroje w drużynie.
- Ja psuję?
- A ja razem z Młodą! - zgłosiła się Zosia.
- Trzymajcie mnie - trener westchnął. - Ciekawe kto będzie z Melą w pokoju na meczu wyjazdowym.
- O boże współczuję - zaśmiała się Misia.
- Chyba mamy kandydatkę.
- Oj trener nie przesadza, ona może być sama - wyszczerzyła się Zosia.
- Do szatni, ale już, nie mogę was słuchać - trener pokręcił głową z niedowierzaniem (kolejny raz tego dnia).
- No dobra, dobra - powiedziały wszystkie i poszły do szatni, z której właśnie wyszła Mela.
Weszły do środka i oczywiście, jeśli ktoś by tam wszedł to głowa by go nieźle rozbolała.
Po jakichś 30 minutach prawie wszystkie się przebrały i wyszły, więc nikt nie mógł się skarżyć, że jest głośno.
- Czyli jutro wygrywamy - Zosia puściła oko do Magdy.
- No pewnie! Nie ma innej opcji, a najlepiej by było 3:0!
***Następnego dnia- perspektywa Magdy ***
Prawie zaspałam co nie powinno was dziwić! Nie moja wina, że ktoś (inicjały K.P) zajmował mi czas na facebooku do godziny 24.00. Bardzo mnie ciekawi jak on rano wstanie. Na szczęście dla mnie i dla niego zdążyłam się wyszykować, spakować na trening i zabrałam się z tatą - nie myślcie, że samochodem, bo on nigdy nie chce zostawiać go pod halą na dłużej niż 1 dzień. Pomińmy ten mało znany fakt. Gdy znaleźliśmy się pod halą zostało mi jeszcze 45 minut?! To wszystko przez tatę, wiadomo, na kogoś trzeba zwalić winę. Nikogo z dziewczyn poza mną nie było, bo każdy chce maksymalnie wypocząć przed meczem, a ja włączyłam turbo w domu. Kolejny mało znany fakt - potrafię zebrać się na prawdę szybko. O dziwo, chociaż Skrzaty wyjeżdżają dopiero za 30 minut to nie było tylko 4 - Conte, Muzaja, wujka Winiara i Kacpra. Czyli jak się dowiedziałam standard. Nie ładnie co ten mój chłopak wyprawia, muszę z nim porozmawiać. Konwersowałam sobie z Ferdim, kiedy oczywiście ktoś tam z czegoś tam do czegoś tam chciał przeprowadzić z nim wywiad. Musiałam wybrać sobie nowego partnera rozmów - tym nieszczęśnikiem stał się Piotruś Pan lub inaczej Piotr B. Po 10 minutach Ferdi skończył gwiazdorzyć i oskarżył mnie o to, że go opuściłam. Haha, śmieszne, śmieszne, to on mnie opuścił. Po 10 do 15 minut zebrała się trójka najwolniejszych siatkarzy.
- Gdzie jest Kacper? - pokręcił głową z niedowierzaniem Migi.
- Nie wiemy - wzruszyli ramionami wszyscy siatkarze.
- Gadał do 24 z Magdą, więc pewnie późno wstał - powiedział lekceważąco tata.
- Widzisz Maluszku? To wszystko przez ciebie - wtrącił swoje trzy grosze wujek Winiar.
- No na pewno nie! I wypraszam sobie nazywanie mnie "Maluszkiem" - spojrzałam na wujka wzrokiem zabójcy. - To tylko 16 centymetrów. I jestem tylko centymetr niższa od Ferdiego.
- Idealnie, żeby można było położyć ramię na głowie - wszyscy się zaśmiali, pf.
- Nieśmieszne - powiedzieliśmy równocześnie z niemieckim libero.
- O zobaczcie! Kacper! - krzyknął Kłos.
- Kolejny Maluszek przyszedł - wyszczerzył się wujek Winiar.
- No wypraszam sobie - mruknął Kacper.
Gdy w końcu wszyscy dali nam spokój przywitałam się z Kacprem (i przy okazji pożegnałam), życzyłam wszystkim powodzenia, pożegnałam ze wszystkimi i poszłam do szatni, bo za 20 minut zaczynałyśmy. Nikt się nie spóźnił, bo w sumie każdej zależało, aby dobrze rozpocząć sezon i nie zdenerwować trenera. Rozruch przebiegł spokojnie i nie był jakiś bardzo męczący. Na samym końcu dostałyśmy nasze "meczówki" i spodenki. Domowe miały białe koszulki i czarne spodenki, a wyjazdowe czarne koszulki i białe spodenki. Zosia była niezadowolona, bo jej zestaw wyglądał tak : błękitna góra i czarne spodenki (domowy), a wyjazdowy miał ciemnoniebieską górę i białe spodenki.
- No co to ma być? Z roku na rok coraz gorzej - lamentowała.
- Oj tam, te kolory koszulek są nawet ładne, dobrze, że nie jakieś różowe, bo do rudych włosów... - zaśmiałam się.
- No dzięki wiesz? - spojrzała na mnie z ironią libero.
- Nie ma za co - wyszczerzyłam się.
- Dziewczyny widzimy się 1,5 h przed meczem - wtrącił się trener. - Nie potrzebujecie dodatkowego treningu, to tylko by przeszkodziło, więc rozgrzewka, piłki i wygrana, mam rację?
- No pewnie! - odpowiedziałyśmy wszystkie.
- No to GKS?!
- Hej!
- HO! Do lasu by się szło - dokończyła Zosia.
- Krasnoludek - powiedziała Misia.
- No chyba krasnal - zaśmiałam się.
- A co podskoczysz?! - zrobiła minę gangstera Zosia.
- Tak, a co? - podskoczyłam. - Na życzenie.
- Ale nisko. Każdy wyżej skacze - posłała mi całusa Rozi. Taaaaa, na pewno.
- Chciałabyś!
Wdałyśmy się w inteligentą konwersację pt. : "Kto wyżej skacze?". Wyszło na moje! Ha! Dzisiaj przebieranie zajęło nam 40 minut, a wszystko po to, żeby podejrzeć nasze przeciwniczki.
- Wiesz, to zawsze się przydaje - powiedziała mi Zosia.
- Zawsze możesz zobaczyć kto jest mniej, a kto bardziej sprawny - dodała Milena.
- If you now what we mean? - zabłysnęła angielskim Daria.
- Yes, yes, of course - odpowiedziałam bardzo poważnie.
- My ladies, go out - powiedziała Lilka.
- Dobra, bo mózg mi się lansuje - mruknęła Lena.
- Oj biedna - pogłaskałam ją po głowie. No i przyszedł do mnie SMS.
- No hej misiu, jak tam? Ratuj mnie - odczytała znad mojego ramienia Nati.
- Ej! - schowałam telefon do kieszeni.
- Misiuuuuuuuuu, chodź, pomisiujemy się! Misiuuuuuuuu! - Zośka jest nienormalna.
- Pa pysiuuuuuu - odpowiedziałam jej i wyszłam. - Pomisiujemy się przed meczem!
Wariatki. No nie wytrzymam z nimi. Wyjęłam telefon, żeby mój miś nie czekał zbyt długo na odpowiedź.
Do : Mój Piechuuu <3 <3 <3
Dobrze Misiek <3 Przed czym mam Cię uratować? A tak wgl, teraz Zosia mówi do mnie misiuuuuuuuu.
Długo nie musiałam czekać na odpowiedź.
Od : Mój Piechuuu <3 <3 <3
Przed chłopakami! Mogę do Ciebie zadzwonić na Skype, bo chcą z Tobą "pokonwersować o Bogu" ;-;
Do : Mój Piechuuu <3 <3 <3
Okej XD
Już się boję. Może jednak nie...? O nie. "Piechu dzwoni". Dobra, raz, dwa, trzy, wchodzimy na wizję.
- Dzień dobry, czy ma pani minutkę, żeby porozmawiać o Bogu? - zobaczyłam Włodka z dorysowanymi wąsami, okularami a'la Harry Potter (skąd on je wytrzasnął?!) i z miną wielkiego myśliciela. Zaczęłam się śmiać i aż musiałam usiąść na ławeczce.
- Proszę pani to jest śmiertelnie poważny temat! - nie wytrzymam. Kłosik wyglądał tak samo.
- Nie mam czasu na rozmowy o Bogu bardzo mi przykro - powiedziałam głosem starej wiedźmy.
- Dobra! Ja przejmuję tą imprezę! - krzyknął Wroniasty i "wskoczył" przed kamerkę w peruce?!
- Ja pierdolę skąd wy te wszystkie rzeczy wytrzasnęliście? - złapałam się za głowę.
- Nie pierdol, bo... Coooooo?! Kacper słyszałeś?! Ciebie tam nie ma, a ona... O nieeeeeee!!!! - Jezu nie wytrzymam.
- Tak, wmawiaj sobie Wrona - popukałam się w czoło.
- Chcesz mi powiedzieć, że ja sobie coś wmawiam?! Że jestem niespełna rozumu?! Uważaj! Jeszcze się policzymy! Przez ciebie będę płakał!
- Pojebało cię Endrju?! - usłyszałam w tle głos Facu.
- Przekaż Facu, że jak on się wyraża?! - pogroziłam palcem. - Widać, że Polak!
- Wszystko słyszałem! - powiedział Argentyńczyk już po angielsku i dodał (po polsku) - kurwa!
- Czy jest tam gdzieś w pobliżu wujek Winiar? - spytałam.
- Co ja?! - Wrona skierował telefon na pana Michała W.
- Dlaczego nauczyłeś Facu takich brzydkich słów?!
- Jaaaaa?! JAAAAA?! Weź... Wcale nie ja! - zaprzeczył szybko.
- Taaaaa?! A mnie kto nauczył?! - uniosłam brew.
- No dobra... Ale nie mów nic Mariuszo... Ałaaaaa... MARIO! Magda twój ojciec mnie bijeeeeee poduszką! Pomocy!
- Tatooo, daj spokój wujkowi Winiarowi! - zaprotestowałam.
- Dobra niech mu będzie... - usłyszałam śmiech taty.
- CICHO TAM! - Migi ma zapłon... Nie ma co!
- Jezu no chciałam coś zrobić i przez was tego nie zrobię - jęknęłam (miałam na myśli zapalenie papierosa - niegrzeczna ja).
- Pewnie zapalić fajkę - odezwał się Muzaj.
- Nieee! - zaprotestowałam. Gdyby tam nie było taty i wujka Winiara no to luz, ale tak...
- A właśnie Magda. Masz szlaban dwa razu dłużej, bo zapomniałem, ale i tak wiem, że dalej palisz!
- No nie! - powiedziałam równocześnie z Kacprem. - Nie masz dowodów!
- A zakład? - tak się chcesz bawić? Okej!
- Zakład!
- Kto sądzi, że ja wygram? - tak, niech sobie przeprowadzi sondę.
- Ej! - skrzywiłam się, kiedy zobaczyłam prawie wszystkie ręce w górze. - I tak ja wygram. Ja zawsze wygrywam.
- Taaaaa?! To zobaczysz, że teraz przegrasz - tata się wyszczerzył.
- Taaaaa?! A jakbym miała (nie mówię, że mam!) fajki i bym je wyrzuciła to jakbyś mi udowodnił co? Ha!
- Dobry plan Magda, ale właśnie go zdradziłaś - uznał wujek Winiar.
- Ja tak sobie tylko gdybam. Pffff - ej, no właśnie tata mi tego nie udowodni. Magda górą! - Tak w ogóle ludzie się na mnie patrzą, me gusta.
- Magda lubi być w centrum uwagi jak Karollo - uznał Wrona.
- No pewnie, że tak! - faktycznie ja i Kłosik zawsze jesteśmy w centrum uwagi.
- Pjona Kłos! - wystawiłam rękę do ekranu.
- Pjona Magda!
- Ej, maaaaam pomysł! - oświeciło mnie. - Muszę iść do sklepu...
- I my będziemy rozmawiać z kasjerką! - wykrzyknął Włodi.
- Czytasz mi w myślach - mruknęłam. - Dobra, dobra chwila, muszę znaleźć sklep...
- Na jakiej ulicy jesteś? - spytał Kacper.
- 1 maja - rozejrzałam się. - WIEM! Pójdę do "Reni"! Prawie nigdy tam nie chodzę, więc... luzik!
- Dobra, wbijaj tam - podpalił się Facu, któremu wszystko na bieżąco tłumaczył Piter Pan.
Weszłam do sklepu.
- DZIEEEEŃ DOBRY! - odezwało się z mojego telefonu.
- Dobry... - odpowiedziała zdziwiona pani kasjerka. - W czymś pomóc?
- Czy mogę u pani kupić tampony? - spytał piskliwym głosem Włodi. CO?!
- A KISIEL?! - zagrzmiał Wrona.
- I jedną truskawkęęęęę? - dołączył się wujek Winiar.
- Taaaaaaak - kasjerka szybko wszystko znalazła.
- Ile płacę? - spytał jak mała dziewczynka Piechu. Urocze.
- 11,98.
Wyjęłam portfel ledwo powstrzymując śmiech i dałam 12 złoty. Miałam 2 złote drobnych! Wow.
- Reszty ni trzeeba - powiedział Facu.
Pani tylko wręczyła mi siateczkę z "moim" zakupem", a ja pośpiesznie wyszłam.
- Wiesz Włodi dzięki tobie będę miała zapas tamponów - uniosłam kciuk w górę. - Dzięki.
- Nie ma za co! - wyszczerzył się wspomniany siatkarz.
- I będę miała kisiel! I truskawkę! FULL WYPAS!
- No widzisz - wyszczerzył się Karollo.
- Nie dziękuj! - powiedział Facu.
- Jakie szczęście, że Migi się na dokładkę nie odezwał - zaśmiałam się.
- Magda lubi być w centrum uwagi jak Karollo - uznał Wrona.
- No pewnie, że tak! - faktycznie ja i Kłosik zawsze jesteśmy w centrum uwagi.
- Pjona Kłos! - wystawiłam rękę do ekranu.
- Pjona Magda!
- Ej, maaaaam pomysł! - oświeciło mnie. - Muszę iść do sklepu...
- I my będziemy rozmawiać z kasjerką! - wykrzyknął Włodi.
- Czytasz mi w myślach - mruknęłam. - Dobra, dobra chwila, muszę znaleźć sklep...
- Na jakiej ulicy jesteś? - spytał Kacper.
- 1 maja - rozejrzałam się. - WIEM! Pójdę do "Reni"! Prawie nigdy tam nie chodzę, więc... luzik!
- Dobra, wbijaj tam - podpalił się Facu, któremu wszystko na bieżąco tłumaczył Piter Pan.
Weszłam do sklepu.
- DZIEEEEŃ DOBRY! - odezwało się z mojego telefonu.
- Dobry... - odpowiedziała zdziwiona pani kasjerka. - W czymś pomóc?
- Czy mogę u pani kupić tampony? - spytał piskliwym głosem Włodi. CO?!
- A KISIEL?! - zagrzmiał Wrona.
- I jedną truskawkęęęęę? - dołączył się wujek Winiar.
- Taaaaaaak - kasjerka szybko wszystko znalazła.
- Ile płacę? - spytał jak mała dziewczynka Piechu. Urocze.
- 11,98.
Wyjęłam portfel ledwo powstrzymując śmiech i dałam 12 złoty. Miałam 2 złote drobnych! Wow.
- Reszty ni trzeeba - powiedział Facu.
Pani tylko wręczyła mi siateczkę z "moim" zakupem", a ja pośpiesznie wyszłam.
- Wiesz Włodi dzięki tobie będę miała zapas tamponów - uniosłam kciuk w górę. - Dzięki.
- Nie ma za co! - wyszczerzył się wspomniany siatkarz.
- I będę miała kisiel! I truskawkę! FULL WYPAS!
- No widzisz - wyszczerzył się Karollo.
- Nie dziękuj! - powiedział Facu.
- Jakie szczęście, że Migi się na dokładkę nie odezwał - zaśmiałam się.
- Ej, beka by była - zaśmiał się Kłos.
- No bardzo, bardzo. Więcej nie przyjdę do tego sklepu, bo wstyd!
- To przykre - pokiwał głową poważnie Muzaj.
- Właśnie - dołączył się Kacper.
- Tak! - potwierdzili wszyscy, którzy ze mną rozmawiali.
- Nie lubię was - strzeliłam focha.
- Będę płakał - zagroził wujek Winiar.
- Chłopaki... Nie płaczą - zanuciłam.
- Nieeee... Magda! Michał zaraz zacznie śpiewać!
- Ej, to było niemiłe - zaprotestował siatkarz.
- Life is brutal - wzruszyłam ramionami.
- Pf.
- Miszel jak koń - zaśmiał się Wrona.
- Miszel? - uniosłam brew.
- Nie wnikaj - pokręcił głową Włodi.
- Okej - pokiwalam powoli głową. - Powoli muszę kończyć, bo muszę wejść po podkład i nie chcę, żebyście mi robili wiochę.
- Po co ci jakiś "podkład"? O ile widziałem na snapie to masz pełno - uznał Wrona. Mężczyźni.
- Bo muszę mieć taki, żeby mi nie spłynął w czasie meczu albo nie wiem, żebym nie miała w jednym miejscu, a w drugim nie? - popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Kobiety - westchnął Kłos.
- Mężczyźni...
- Jezu tylko nie kolejny kosmetyk - załamał się tatuś. - U nas stoi przynajmniej 40 rożnych rzeczy na półce. I około 3/4 jest Magdy.
- Nie przesadzaj! - zaśmiałam się.
- Nie przesadzam! Zawsze jest : "Taaaaatoooo! Podaj mi bronzer. Nie ten! Ten z Bourjois! I jeszcze szminkę! Nie tą! Tą "very pink"!", a ma na przykład 10 szminek!
- No dobra jestem kosmetoholiczką - i przy okazji tworzę nowe wyrazy! - I butoholiczką.
- To jak wy... wszystko nakładacie czy jak? - spytał wujek W.
- Nie! Żonaty i takie pytania zadaje - spojrzałam na niego jak na UFO. I nie chodzi mi tu o pana Kamila. - Mam na przykład 4 podkłady (znaczy teraz 3, bo jeden mi się skończył) i jeden używam jak jestem bardziej opalona, jeden jak jest zimniej, jeden jak jest cieplej, a jeden jest wodoodporny.
- No taaaak... Bardzo logiczne - pokiwał głową Piotrek.
- Dobra, ale skąd ty pamiętasz jak masz 30 kosmetyków - dziwił się dalej wujek. - I to tylko do twarzy, jak podejrzewam.
- 31, liczyłam ostatnio! Po prostu wiem, a jak nie pamiętam co do czego albo jak to na rękę na przykład nakładam i patrzę. I tak, to tylko kosmetyki do twarzy.
- Biedny Kacper - zaśmiał się Maciek. Ja mu dam!
- Dobra, ale wracając do tematu kończ rozmowy to weź nas na słuchawki!
- Ale ja nie... A jednak mam! - oświeciło mnie. - Dobra, ale już cicho, bo wchodzę do sklepu.
Podłączyłam słuchawki i włożyłam jedną do ucha. Weszłam do mojego ulubionego sklepu - mówiłam już, że kocham kosmetyki.
- O! Cześć Magda! - uśmiechnęła się Monia - moja ulubiona sprzedawczyni, która już bardzo dobrze mnie znała.
- Cześć Monia.
- Czego dzisiaj szukasz?
- Podkładu wodoodpornego...
- Fluidu! Tego co zawsze? - mrugnęła do mnie.
- No, niech będzie fluidu. I tak używam tego jako podkład. Tak, tego co zawsze, odcień FLW2NB - uśmiechnęłam się i zobaczyłam, że chłopacy patrzą po sobie.
- To wszystko?
- Na dzisiaj tak, ale niedługo przyjdę, bo kończy mi się kilka rzeczy - przewróciłam oczami. - Mam nadzieję, że moja paletka ze Sleeka i bronzer z Bourjosia będą?
- Znając twoje szczęście to pewnie tak! A tak w ogóle zapomniałabym! Jest ten pędzel z Hakuro - H50, który zawsze jest wykupiony jak przychodzisz...
- Dawaj! - wyszczerzyłam się.
- Wiedziałam! Razem za te dwie rzeczy będzie 145 złotych - stanęłyśmy przy kasie, a ja wyjęłam portfel.
- Czemu te najlepsze rzeczy muszą tyle kosztować - westchnęłam teatralnie.
- To ty zawsze kupujesz te najdroższe - zaśmiała się Monika.
- Ciii... - położyłam palec na ustach, drugą ręką dając pieniądze.
- O jak fajnie! Odliczone!
- Na mnie zawsze można liczyć, jeśli o to chodzi! Dobra, ja idę, bo dzisiaj mecz - mrugnęłam.
- Powodzenia i na następny załatw mi wstęp!
- Jasne, pa.
Wyszłam ze sklepu.
- Jak można za dwie rzeczy zapłacić 145! złotych? - podrapał się po głowie "Miszel". - Jak dobrze, że nie mam córki.
- No podkład... Sorry - fluid 110...
- Co?! - przerwali mi równocześnie Włodi i Kacper.
- O jezu, dobra - przewróciłam oczami. - Jeśli chodzi o to, to tylko kobieta zrozumie kobietę.
- Nie, żeby coś, ale mnie strasznie ciekawi jak ty się malujesz tyloma rzeczami - zaśmiał się Wrona.
- I mnie - powiedział Kłos.
- Jak tak to was ciekawi, to zaraz po przyjściu do domu i wzięciu prysznica będę się malować i mogę do was zadzwonić - przewróciłam oczami. Znowu. Ale niech mają trochę rozrywki.
- Dobra! - Potwierdzili prawie wszyscy od razu.
- Spragnieni rozrywki jesteście - uznałam.
- Nawet nie wiesz jak bardzo! - jęknął Włodi.
- No właśnie! - dodał Kacper.
- Noooo! - Karollo też się odezwał. - Migi zakazał nam używać internetu chyba, że jeśli chodzi o dzwonienie właśnie i messenger.
- O nie! - udawałam przerażoną. - Bo książki są tylko po to, żeby je pod nogi kłaść!
- Mi jest niedobrze jak czytam jadąc - powiedział Wrona, a do niego od razu dołączyło kilku innych. Akurat.
- No dobra. Niech wam będzie, zrobię wam lekcję pt. : "Jak zrobić makijaż?"
Rozmowa się toczyła aż do momentu mojego przyjścia do domu. Akurat nikogo nie było, bo Paulina poszła z Arkiem do cioci Dagi na kawę. Szybko wzięłam prysznic, ubrałam się w to co wcześniej i rozczesałam włosy. Zajęło mi to jakieś 30 minut. Napisałam do Kacpra na skype : "I co? Gotowi na lekcję makijażu?", a on odpisał "Pewnie! No to dzwonimy! Gotowa?". "Zawsze" - to chyba oczywiste?
- Cześć Młoda! - o nie!
- Cześć! I nie nazywajcie mnie "Młoda" - zmroziłam ich wzrokiem.
- Dobra, dobra!
- Gotowi na lekcję "jak robić makijaż" u Magdy?
- Pewnie! - pokiwali głowami.
- Dobra. - siedziałam u siebie w pokoju przy mojej toaletce czy jak to się tam nazywa, a telefon oparłam o obramowanie lustra. Widziałam siebie i w lustrze i w przedniej kamerce.
- Jezu, muszę się skoncentrować - westchnął wujek Winiar. - Tylko mów wszystko co i jak, to pochwalę się Dadze, że jestem taki mądry.
- Dobra, tylko mnie nie rozpraszajcie. To najpierw nakładam podkład czy tam fluid - powiedziałam i zaczęłam się śmiać. - Sorry, ale dziwnie tak.
Nałożyłam podkład pędzlem, po czym lekko przypudrowałam twarz (oczywiście wszystko mówiąc chłopakom.
- Teraz nakładam bronzer - pokazałam im do kamery.
- Ty wszystko innym pędzlem?
- Tak - odpowiedziałam. - Dobra, teraz taki jasny cień do powiek.
- Jezu - westchnął Piotrek. - Nie myślałem, że to takie skomplikowane.
- No widzisz. Teraz eyeliner, czyli takie coś, którym robię kreskę.
- Tak równo? - rozdziawił buzię Maciek.
- Jak widzisz. Teraz maluję rzęsy. Jestem w 10% kobiet, które nie otwierają ust, kiedy to robią.
- Szacun - uznał tata. Dzięki!
- No i na końcu szminka. Widzicie jakie to proste? - uśmiechnęłam się.
- Taaaaa strasznie - otworzył oczy Kacper.
- I po co kobiety to robią? - zdziwił się Włodi.
- Żeby się podobać - głupek.
- Ja tam bardzo dużej różnicy nie widzę - uznał Kacper.
- U mnie oprócz kresek i szminki dużej różnicy nie widać, ale jak ktoś sobie robi mega tapetę to widać - mrugnęłam. - Na przykład moje koleżanki z klasy.
- Dobra i tak nie zrozumiem po co - a ten dalej swoje.
- Dobra, i tak nie zrozumiesz po co - machnęłam ręka. - Dobra, ja kończę, bo muszę odpocząć przed meczem!
- Przed byciem kapitanem - dodał Muzaj.
- Weź mnie nie denerwuj. Jak kiedyś byłam kapitanem to kartki się sypały wszędzie. Ale one mnie nigdy nie słuchają.
- Pamiętaj o protokole meczowym - wyszczerzył się wujek Winiar.
- Spokojnie, nie mam zamiaru brać z ciebie przykładu! - wyszczerzyłam się jeszcze bardziej niż on.
- Ej.
- Weź, bo Miszel się obrazi!
- No właśnie! Ja się obrażę!
- To straszne!
- A żebyś wiedziała!
- Dobra ja serio idę.
- Paaaaa! Powodzenia! Jak przegracie to przegram zakład! Wygrajcie! Nie zapomnij o protokole! Nie bądź Winiarem! Pa! - nawet nie rozróżniałem co kto mówi. Biedny Migi, co on z nimi ma.
***Początek meczu (dalej perspektywa Magdy)***
Nasze przeciwniczki próbowały chyba prześwietlić nas wzrokiem. Powodzenia, i tak wygramy. Zaczynamy prezentacją zespołów i przywitaniem.
- Witam wszystkich! Nasze siatkarki rozpoczynają dzisiaj rozgrywki I ligi kobiet! W zeszłym sezonie zajęliśmy wysokie 6 miejsce, ale w tym roku jak zdradziła nam dzisiejsza kapitan zespołu Magda Wlazły w tym sezonie celem jest awans do Orlenligi! Trzymamy kciuki i zapraszamy oba zespoły. Kapitan zespołu Karpat Krosno, czyli naszych dzisiejszych gości Anna Bączyńska! - kapitan pomachała. Też mam tak zrobić?
- Jezu on zawsze tyle nawija - westchnęła Zosia.
- Oraz dzisiejsza kapitan GKSu - MAGDA WLAZŁY! - pomachałam kibicom przed nami i kibicom za nami.
Przywitałyśmy się z przeciwniczkami i podeszłyśmy do trenera.
- Co mam wam mówić?! Grajcie swoje i wszystko będzie dobrze! Pamiętajcie, że jeśli nie daj Boże one zdobędą kilka punktów pod rząd to wy też możecie! GKS?!
- Hej! - odpowiedziałyśmy.
- Dawać laski! Jedziemy! - krzyknęłam.
Spiker wyczytał pierwszy skład zespołu Krosna i przyszedł czas na nas. Ustawiliśmy się w kółeczku i czekałyśmy na swoją kolej.
- Numer 1 Rozalia Osińska! Numer 2 Justyna Krupa! Numer 5 Lena Racławiec! Numer 10 Michalina Kozubik! Numer 14 Lila Sobieska! Numer 16 - kapitan zespołu - Magdalena Wlazły! - przybiłam piątki z wszystkimi dziewczynami i pobiegałam na parkiet. Tam też przybiłam piątki z wszystkimi. - I na libero numer 9 - Zosia Weis!
- Śmieszne Młoda! - zmroziła mnie wzrokiem, kiedy położyłam jej ręcę do piątek na parkiecie. - Jedziemy!
- Dawać! 3:0 i do domu! - krzyknęłam. - GKS?!
- Hej!
Wcześniej wygrałam losowanie stron, więc Dżej zaczynała od zagrywki. Byłam na mojej ukochanej prawej antence. W końcu. Uważnie obserwowałam co się dzieje po drugiej stronie. Przyjęcie, rozegranie na środek, rozegranie na środek i blok Misi! Następna akcja została wyblokowana przeze mnie, ale nie udało nam się zdobyć punktu.
- Spokojnie, jedziemy dalej - uśmiechnęłam się.
Ich zagrywka została spokojnie przyjęta przez Zosię, a Lila wystawiła piekielnie szybką piłkę do mnie. Nie mogłam nie wykorzystać tej okazji i pojedyńczego bloku. Wbiłam gwoździa po prostej w 3 metr. Widziałam, że ich libero wzruszyła bezradnie ramionami. Poszłam na zagrywkę.
- Dawaj Magda! Dziury w boisku! - usłyszałam trenera.
Podrzuciłam piłkę wysoko i uderzyłam baaaardzo mocno. Ich linia przyjęcia była zszokowana. Punkt.
- Jeszcze jedna mocna, a potem skrót - podpowiadał trener.
Znowu podrzuciłam wysoko piłkę i uderzyłam z całej siły. Piłka po ich przyjęciu poleciała za linię 9 metra, ale libero udało się jakoś utrzymać ją w grze. Przebicie na naszą stronę. Dograłam spokojnie, a Lila rozegrała na środek do Misi. Punkt i prawie dziura w parkiecie. Następnie wykonałam skrót tak jak kazał trener. Jednak potrafię wykonywać polecenia, widzicie? Rywalki kompletnie zaskoczone i punkt. Ten set szedł nam świetnie. Zagrywka perfekcyjna, prawie zero błędów, każda okazja wykorzystana. Bajka. Wygrałyśmy do 12. Następny set jeszcze lepszy. Chyba dawno tak dobrze nie grałyśmy. Lilka równo rozdzielała piłki, a rywalki w ogóle nie mogły odczytać jej intencji. Wygrałyśmy do 11. Przed następnym setem trener starał się nas zmotywować do koncentracji, ale chyba mu nie wyszło. Ciii. Nawet raz udało się krośniankom mnie zablokować, co zadziałało na mnie jak kubeł zimnej wody. Nie ma tak łatwo ze mną! Musiałyśmy odrabiać, bo prowadziły 12:14. Przy stanie 14:14, Misia została zablokowana, ale ich środkowa dotknęła siatki. I to tak, że cała się ruszała (siatka oczywiście). Sędzia tego nie zauważył.
- Panie sędzio, ale ona dotknęła siatki! - podeszłam do słupka.
- Nie dotknęła.
- Ale przecież siatka cała się ruszała!
- To piłka dotknęła siatki.
- Jak piłka?! Przecież Michalina atakowała wysoko i piłka nie miała jak dotknąć siatki!
- Nie podważaj mojej decyzji i wróć na swoje miejsce.
- Panie sędzio, ale przecież to niemożliwe! Niech pan się spyta drugiego arbitra!
- Żółtka kartka za opóźnianie gry - pokazał w moją stronę tą swoją łapą. To już druga, oups.
Byłam zła, ale musiałyśmy grać dalej. Kiwnęłam głową do Lilki, a ona rozegrała do mnie naszą akcję. Bum. Punkt. Kiedy się cieszyłam nie obróciłam się w stronę dziewczyn, tylko w stronę przeciwnikiem. Tylko na chwilę oczywiście, ale ich przyjmująca zaczęła się do mnie przypierdzielać.
- Co ty odpierdalasz?! - co ja odpierdalam?!
- O co ci kurwa chodzi? - powiedziałam do niej. O nie. Ze mną się nie zadziera.
- Uważaj na słowa gówniaro - popchnęła mnie. Lekko, bo lekko, ale..
- Co ty powiedziałaś, laleczko? - chciałam ją popchnąć, ale oaza spokoju - Misia mnie przytrzymała.
- To co słyszałaś!
- Zamknij mordę! - do akcji wkroczyła Zosia.
Przerwał nam sędzia, który dał nam obu czerwoną kartkę. Byłam tak zła, że wszystkie moje ataki wchodziły jak w masło. Weszłam na zagrywkę przy stanie 20:17 dla nas. 5 punktów z rzędu, dziękuję, do widzenia! Wszystkie rezerwowe wbiegły na boisko i zaczęłyśmy skakać w kółeczku. Po chwili kazano nam się ustawić przy linii bocznej.
- A MVP spotkania zostaje... - krzyknął spiker (jak zwykle).
- Magda! Za te zagrywki i kłótnie należy ci się - krzyknęła Rozi.
- Ja powiem imię, a wy nazwisko! - ten to ma wymysły. - MAGDA?
- WLAZŁY! - odkrzyknęli kibice. Aż zapiekły mnie oczy. Jestem dziwna wiem, że się wzruszam takimi rzeczami, ale jeszcze 2 lata temu miałam (według lekarzy) nie wrócić do siatkówki, więc.
- Młoda, Młoda, Młoda, Młoda! - krzyczały dziewczyny.
Podeszłam do naszego prezesa.
- Gratulacje Magda, bardzo się ciezzę, że grasz dla naszego zespołu i mam nadzieję na więcej takich meczy - powiedział wręczając mi statuetkę (na pewno nie była to taka jak w Orlenlidze, ale to za rok!). - Widać duże podobieństwo do taty!
- Dziękuję - uśmiechnęłam się szeroko po czym zapozowaliśmy do "jpg" - jak to mówi Zosia.
Podbiegłam do dziewczyn, które zaczęły rozwalać moje włosy. Podbiegłam do trenerów i oddałam im statuetkę.
- Ja to mam nosa! - wyszczerzył się trener Sawicki.
Poszłyśmy uścisnąć dłonie przeciwniczkom, które nie były zadowolone, po czym podałam rękę sędziom. Zaczęłyśmy się rozciągać.
- Magda! Podpisałaś protokół?!
- Fuck! Już biegnę - zerwałam się na równe nogi.
A wujek Winiar mi mówił. Po protokole i rozciąganiu podeszłam do band, rozdałam autografy i pozowałam do zdjęć. Jestem fejmem. W szatni oczywiście śpiewy (nagrałam na snapa) i jakieś dzikie tańce dookoła mojej statuetki z krzykami "Magda Bóg! Magda król!" (też nagrałam). Przy okazji dostałam SMSa.
Od : Piechuuu <3
Zadzwoń jak skończycie, skończysz rozciąganie i wgl :*
Chwilowo wyszłam z szatni informując dziewczyny, że idę zadzwonić. Mogłabym iść już sobie, bo wzięłam już prysznic i byłam ubrana, ale dziewczynywymyśliły, że wszyscy razem muszą.
- Halo?! Magda?! Tak szybko?! - zdziwił się Kacper.
- Co?! Daj na głośnik! - usłyszałam w tle.
- Magda jesteś na głośniku - poinformował mnie Kacper. - Co tak szybko?!
- 3 sety - odpowiedziałam grobowym głosem, a po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza.
- Przegrałyście? - spytał po chwili wujek Winiar.
- No... Nie!
- Wiedziałem! - powiedział tata. Akurat.
- To w jakim stosunku, że już zdążyłaś się nawet ubrać?
- A skąd wiesz, że jestem ubrana?
- Magia.
- No mów jaki stosunek! - rozkazał Kłos.
- Do 12, do 11 i do 17 - wyszczerzyłam się.
- Co?! To tak się da?!
- O jezu, a co wy tacy zdziwieni?! Da się! Wszystko się da!
- Kto MVP? - spytał Wrona.
- Jakaś Magda, nie znam - powiedziałam lekceważącym głosem.
- Brawo! - powiedzieli wszyscy na raz.
- Dziękuję. Muszę wam powiedzieć, że jestem zadowolona.
- A ile kartek dostałaś? - spytał Facu.
- 2 żółte i jedną czerwoną.
- Wiedziałem - usłyszałam tatą.
- Spadaj.
- Magdo - Zosia.
- Zofio.
- Wiecznie gadasz przez telefon.
- Nie kłam i nie przeszkadzaj.
- Będę.
- Dobra chłopaki ja idę, bo Zofia mi przeszkadza.
- Paaaaa!
Do : Piechuuu <3
Zadzwoń jak będziesz w koncu bez małpiszonów :* kocham <3
Od : Piechuuu <3
Okej:) ja też <3
-----------------------------------
W koncu koniec roku szkolnego. Muszę was poinformować, że obiecuję częstsze rozdziały i teraz już na pewno. Powód u góry. Muszę nadrobić rozdziały u Was.
PS Muszę Wam powiedzieć, że ten rozdział o dziwo mi się podoba.
PSS Piszcie co sądzicie o nowej nazwie:)
Edit : Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale piszę na telefonie (nadal, grrrrrrr) i chciałam już dodać, więc nie sprawdzałam ;D Karpaty Krosny poprawione na Karpaty Krosno :D dziękuję za zwrócenie uwagi! ;)